Niestety nie zachowało się dużo zdjęć z tego rejsu. Płynęliśmy w cztery jachty: S/Y Rafaela, S/Y Favorita, S/Y Pierzasty wąż, S/Y Lady S. Całą wielką grupą ruszyliśmy z Krakowa w wesołym i jakże doborowym towarzystwie. Rankiem następnego dnia wypłynęliśmy z Górek Zachodnich w 3 jachty do Gdyni. Tu dołączyła do nas kolejna załoga – na S/Y Lady S. Dzień za dniem zwiedziliśmy wszystkie zaplanowane Porty. To był pierwszy rejs z doświadczeniami większymi niż zwykle. Na wskutek nieprzewidzianej choroby jednego z Kapitanów  byliśmy zmuszeni pozmieniać załogi. Przy obecności starszego rangą kolegi przypadł mi zaszczyt poprowadzić  S/Y Pierzasty wąż do Pucka. Dumnie wypiętą maiłem pierś gdy „mój” pierwszy „jakże wielki” jacht dotarł bezpiecznie cumując u celu. Nasze świętowanie nie trwał jednak długo – odbieram telefon JS Informuje mnie, że w kursie na Puck S/Y Rafaela prawdopodobnie złapała „jakieś dziadostwo” na swoją śrubę napędową. Idą więc na samych żaglach przy bardzo kiepskim wietrze w naszym kierunku. Proszą o wskazówki co i jak ponieważ robi się ciemno. Szybka wymiana informacji  –  To kiepski pomysł ale próbujemy. Tor podejściowy do Pucka jest bardzo płytki, najdrobniejsza odchyłka od kursu i może być problem. Prowadzenie dużego jachtu na samych żaglach przy skąpym wietrze jest ciężkim doświadczeniem. Przy boi podejściowej do Pucka S/Y Rafaela grzęźnie w mule. Noc, adrenalina rośnie… odpalam silnik na Pierzastym wydaję komendy, płyniemy pomóc kolegom. Na miejscu podajemy cumy na rufę Rafaeli. Przy blasku latarek silnik Pierzastego pracuje Pełną WSTECZ … raz i drugi raz, szybkie przebalastowanie Rafaeli i jacht jest wolny. Wszyscy wracamy do Pucka – ciężko tej nocy zasnąć  choć skrzydła rosną na plecach. W Porcie sprawdzamy przy pomocy ekipy nurków stan jachtu i śruby – wszystko w porządku obawy Kapitana jednostki się nie sprawdziły – choć na morzu bezpieczeństwa i obaw nigdy za mało. Rankiem śniadanie chwila na wszystkie zajęcia, zmieniamy załogi i wychodzimy południu. W drodze do Gdyni rozwiewa się, pada deszcz. Jak się coś dzieje to zwykle parami, nie minęło 2 czy 3 godziny dzwonią z Lady S – jacht prosi o asystę – problemy z silnikiem, problemy z żaglem. Załoga przemarznięta, przemoczona nie pracuje wystarczająco szybko i dobrze. Wracamy po kolegów do Zatoki Puckiej podajemy cumy na dziób S/Y Lady S. Tworzymy zestaw holowniczy – zgłaszamy awaryjne podejście do portu jachtowego w Gdyni. Płyniemy w poprzek toru podejściowego do Portu Handlowego. Tu wszystko wpływa i wypływa. Warunki robią się paskudne. Wieje, pada, widoczność spada. Emocje rozgrzewają nasze umysły, adrenalina robi swoje.  Operacja zakończyła się sukcesem – bezpiecznie odstawiamy uszkodzony jacht do Gdyni. Zgłaszamy wyjście i tego samego wieczoru gnamy kursem do Górek Zachodnich. Cóż jeszcze kilka godzin i rozpoczynamy powrót do domu. Kurs na południe tym razem zmęczeni i smutni bo to ostatni rejs tego sezonu. Przed nami długa zima i czekanie na wiosnę. Dobrze,  że po drodze Festiwal Shanties.

Powrót

Przejdź do Galerii Rejsu