Nastał Rok 2019. Końcem Marca razem z Molem (odmiana od Molu – ksywa Jakuba- długa historia jej powstania kiedyś przy okazji zostanie ujawniona ) -wyruszyliśmy wiec eksplorować nieco cieplejsze klimaty niż ten nasz polski o tej porze roku. Wiele uciechy było przy pakowaniu małych bagaży. Lecimy do Torrevieji, położonej w południowo wschodniej Hiszpanii.

Tam w ekskluzywnej marinie stoi dzielny S/Y Camelot. Dzielny, duży, dwumasztowy kecz, na którym pól roku wcześniej z Arkiem – właścicielem oraz Krzysztofem jego kapitanem remontowaliśmy przekładnię w maszynie i parę innych rzeczy.To wtedy właśnie narodził się  pomysł Projektu Camelot – całkiem super fajnego mojego pomysłu na żeglarstwo w kilku różnych opcjach z bardzo ciekawymi dodatkami.

Tak więc, wsiedliśmy do samolotu i pełni nadziei z tysiącem pomysłów w głowie polecieliśmy na testy Camelota. Dotarliśmy późną nocą do celu – z lotniska odebrał nas Arek z Krzysztofem i ruszyliśmy na jacht.

Jak pisałem, to duża fajna, jednostka – stary żeglarski klimat – skrzypiący „tato”. Wyszliśmy dopiero drugiego dnia w Morze. Frajda była a JAKŻE! – Na Morzu, moim Morzu gdziekolwiek, zawsze jak w domu. To był niestety krótki „wypad na chwilę” –  w zasadzie kilka godzin – a i tak wyciągnąłem z każdej chwili na Morzu ile tylko się dało, bo i tak właśnie trzeba.

Kolejny dzień spędziliśmy z Molem na  długich rozmowach o tym co dalej zrobić z zastanym faktem i sytuacją żyjącą na pokładzie tej jednostki. Szkoda, że nie na Morzu oczywiście – chociaż miało być inaczej, lecz w równie przyjemnej, ciepłej scenerii i klimacie Hiszpanii wcinając lody i kawę gawędziliśmy i gawędziliśmy.

Niestety z różnych przyczyn, o których nie chcę tutaj pisać –  S/Y Camelot nie będzie mógł być przynajmniej w tej chwili, naszą jednostką flagową Projektu Camelot – tym samym sam projekt zostanie tymczasowo zahibernowany do momentu w którym znajdziemy odpowiednią jednostkę – czas pokaże ile poczekać będzie trzeba…

Pożegnalna fajka na rufie i powrót do domu. – Camelot skradł mi serce już rok wcześniej  – może kiedyś zatem … w końcu nasze życie zatacza kręgi więc na pewno Go jeszcze spotkam.  

Powrót

Przejdź do Galerii Rejsu